Koreańska pielęgnacja - na czym polega i czy warto tracić na nią swój cenny czas?

by - 9:16 AM




Od razu na wstępie zaznaczę, że WARTO.

Jeżeli wiele razy słyszałaś o koreańskiej pielęgnacji, ale nigdy nie zagłębiłaś się w ten temat, z różnych powodów nie miałaś okazji lub ochoty czytać książki Charlotte Cho, ale ciekawi Cię o co ten cały szum - ten post jest właśnie dla Ciebie. Być może zachęcę Cię do jej wypróbowania, a wtedy gwarantuję - nie wrócisz już do swoich starych nawyków.

Czym jest koreańska pielęgnacja?

Nazwa wskazuje jednoznacznie na jej pochodzenie, jednak zarówno Chińczykom, jak i Japończykom jest ona równie bliska. Sama osobiście znam lub słyszałam o Chinkach (tych mieszkających w Polsce) stosujących tą pielęgnację.
Chyba Koreańczycy mają większego bzika na jej punkcie - i celowo nie piszę Koreanki a Koreańczycy, bowiem w ich rodzinnym kraju od wieków panuje kult pięknej skóry zarówno wśród mężczyzn jak i kobiet.
Tam nawet pracodawcy w trosce o skórę swoich pracowników ;) zapewniają im odpowiednie nawilżacze powietrza, mgiełki itp. Taką mają kulturę - wszystko kręci się wokół zdrowego ciała i pięknej skóry.
To po prostu musi działać skoro oni wszyscy tak idealnie wyglądają. Jak żyję nie widziałam jeszcze Koreańczyka/Koreanki z trądzikiem czy głębokimi zmarszczkami.
Ale do rzeczy...

Pielęgnacja koreańska to pielęgnacja wieloetapowa z użyciem odpowiednio dobranych, o jak najlepszym składzie kosmetyków.
To tak w bardzo dużym skrócie.

Koreańska pielęgnacja step by step





1. Oczyszczanie.

Oczyszczanie to najważniejszy punkt tego rodzaju pielęgnacji. Po całym dniu w porach skóry znajdziemy sebum zmieszane z kurzem i brudem z ulicznego powietrza. Brzmi obrzydliwie, ale pomyśl jak jest obrzydliwie kiedy byle jak umyjesz swoją buzię.
Są różne rodzaje trądziku: trądzik hormonalny, trądzik powstały na skutek zbyt dużej ilości mleka i nabiału w diecie, ale jest też trądzik z brudu. Osobiście znałam kiedyś dziewczynę, która walczyła z trądzikiem na wszelkie sposoby, wydawała mnóstwo pieniędzy na kosmetyki apteczne, poddała się nawet peelingowi chemicznemu. Wszystko owszem, dawało efekty - ale na krótko. Wystarczyło, że po imprezie lub ciężkim dniu zasnęła w makijażu - i wysyp gotowy. To jest dopiero obrzydliwość. Najgorsze jest to, że zdawała sobie sprawę, co jest przyczyną jej trądziku - zabrakło samodyscypliny i konsekwencji w działaniu.
Na podsumowanie tego punktu zaznaczę, że nie można oczyścić skóry myjąc ją tylko jeden raz. Dwa razy to jest minimum. Oczyszczanie to także peelingi - enzymatyczne, z drobinkami itp. - w zależności od rodzaju i potrzeb skóry - kilka razy w tygodniu.

2. Tonizowanie.

Do momentu, aż poznałam sekrety koreańskiej pielęgnacji, w mojej łazience nie było miejsca na żadne toniki. Traktowałam je jako zbędny wydatek.
Myliłam się bardzo. Nałożyć krem na suchą, tylko umytą buzię to tak jak próbować namydlić suchą gąbkę bez uprzedniego użycia wody. Odpowiednio dobrany, odżywczy tonik nawilży skórę i przywróci jej właściwe ph.

3. Esencja/serum.

Niestety w Polsce bardzo trudno zdobyć esencję, nawet dystrybutorzy korańskich kosmetyków bardzo rzadko je mają w swojej ofercie. A szkoda, bo esencja to serce koreańskiego rytuału pielęgnacyjnego. Jest niczym innym jak wodnistą esencją uzyskaną z określonych składników, głęboko wnikającą w skórę i doskonale ją nawilżającą. W związku z niemożliwością zakupu esencji, w mojej pielęgnacji punktem 3 jest serum marki It's Skin, którego recenzję znajdziecie tutaj klik.

KOLEJNE PUNKTY ZALEŻĄ OD PORY DNIA 

W PRZYPADKU PORANNEJ PIELĘGNACJI:

4. Krem pod oczy.
5. Krem nawilżający.
6. Filtr przeciwsłoneczny.
7. Opcjonalnie podkład.


Latem wszystkie produkty od punktu 4 do 7 zamieniam na jeden, mój ulubiony kosmetyk w tym okresie - krem BB marki Missha.


W PRZYPADKU WIECZORNEJ PIELĘGNACJI:


4. Maseczka w płachcie (po jej zdjęciu nie zmywając buzi przechodzimy do kolejnego punktu).
5. Krem nawilżający, przeciwzmarszczkowy (o cięższej konsystencji).
6. Opcjonalnie olejek np. genialny Inca Inchi.


Zamiast tych wszystkich produktów, gdy np. padamy ze zmęczenia, albo nie mamy ochoty na leżenie w maseczce, na noc możemy użyć skoncentrowanej maski typu sleeping pack. Zastąpi nam i maseczkę i krem nawilżający. Jest to idealne rozwiązanie i dla tych przepracowanych i również dla pielęgnacyjnych leniuszków ;)


Jedno jest pewne - żeby stosować koreańską pielęgnację wcale nie musisz spędzać wielu godzin w łazience.
To od Ciebie zależy ile czasu zajmie Ci poranna rutyna, a ile wieczorna.
Rankiem, kiedy wstaję w ostatniej chwili, a mój budzik dzwonił już 6 razy (niestety tyle właśnie budzików muszę mieć nastawionych, żeby w końcu zwlec się z łóżka) nie mam czasu, żeby godzinę spędzić w łazience. Wszystko mam tak zaplanowane, że po nałożeniu serum i kremu idę się ubierać (nie czekam bezczynnie, aż kosmetyki się wchłoną jak to ma miejsce wieczorem, kiedy mam czas). Później mogę od razu zrobić makijaż.

Taką pielęgnację stosuję dokładnie od stycznia 2017, kiedy to w moje ręce wpadła książka Charlotte Cho - spróbowałam, zafascynowała mnie bezgranicznie i nie wyobrażam sobie jej zmieniać.
Wtedy mój osobisty mąż już po kilku dniach powiedział - uwaga cytuję: "coś ci się ostatnio buzia wygładziła". 
Dodam, że w tamtym okresie nie był jedyną osobą, od której usłyszałam podobne słowa. 

Koreańska pielęgnacja nauczyła mnie bardzo ważnej rzeczy, z którą do tej pory miałam problem - SYSTEMATYCZNOŚCI. Akurat w kwestii pielęgnacji jest równie ważna jak oczyszczanie. Bez niej nic nie ma sensu.

A Wy co myślicie o pielęgnacji tym sposobem? Uważacie, że to strata czasu?
Dajcie znać w komentarzu. 


You May Also Like

0 komentarze